Cuelgo también, de paso, estos poemas míos traducidos al polaco por Kasia Górna y Elzbieta Bortkiewicz.
GRUDZIEŃ (Diciembre)
O tym ostatnim świetle, jego stałych miejscach, o tym, jak nas
zaskakuje podejmujących jeszcze decyzje, by należeć, o tym, że zwykle zwraca
każdemu gestowi jego ciężar bólu, o jego miejscach pochodzenia, tak dużo
mówiliśmy
tyle razy widzieliśmy, jak przychodzi, skostniałe i uśmiechnięte,
milczące i kruche, widzieliśmy, jak kładzie się na tylu rzeczach, szukając
miejsca, gdzie mogłoby spędzić noc, z delikatnością kogoś, kto wszystko wyśnił,
koniec końców
jeśli rzeczy patrzą na nas jakby nie
wiedziały, do jakiego stopnia są wszędzie, jakby życie było tylko pobytem w
zmartwychwstaniu, gdzie tęsknimy za nieznajomymi, to może dlatego, że zna sen
rzeczy, bo opowiada im wszystko
co nie zostało powiedziane, albo
dlatego, że zatrzymało się na chwilę w rozsypanych kroplach, które chmury przypinały,
niczym jaja świata, na cierpliwych roślinach, nad tłumem kałuż; któż wie
jakie ciemne ścieżki, jakie odległości przemierza co dzień, aż nauczy
się snu, w którym uczestniczymy, pomimo nas, naszych intencji, i spojrzy na nas,
jakbyśmy nie wiedzieli, do jakiego stopnia narodzić się
to zdać sobie sprawę, że się nie
jest, bo nie ma odwrotnej strony, jak zmarli, albo rany; może też na nas
patrzą, kto wie, może mówią sobie: teraz
w świetle są nadzy, kiedy nadejdzie noc, zasłonią się nią; zadaję sobie
pytanie
jak przyjmą umierających ci, co
nigdy się nie narodzili, co pozostaną nienarodzeni, gdy wszystko umrze; może
nie jest to kwestia wyłącznie romantyczna; koniec końców, dlaczego nie
mielibyśmy śnić
o całym świecie, szerokim, znanym
świecie, pełnym nieznajomych zdolnych odczuwać najzwyklejszą tęsknotę, tęsknotę
jednego nieznajomego za drugim, jakimkolwiek, nie śpiąc może, ale sen
nie chroni nas przed cudzym bólem;
może umierając nie stajemy się zupełnie obojętni, koniec końców.
POEZJA (La poesía)
Wyobrażam ją sobie,
nawet umiem
wyobrazić sobie
wszystko tak, by nie
usłyszał ten, kto jej
słucha nie odpowiadając
za swe własne majaki
i racje.
Wyobrażam ją sobie wyobrażając
też
to co piękniejsze od tego,
co jedyne,
każdą rzecz
piękniejszą, niż gdyby była
jedyna, bo została
wymyślona
by taką być i dlatego
wymyślona
aż po najmniejszy
szczegół. Ty
wyobrażasz ją sobie
jakby to ona
wyobrażała nas sobie
razem, bo
trudno sobie
wyobrazić, że nie
byliśmy zawsze razem,
aż do tego dnia
historii, która się
kończy, jak zawsze,
wśród kurzu i
wielokropków,
lub w nawiasie, jak
między szczelinami.
I dlatego wyobrażam
sobie, że cię kocham,
że światło rozbiera
się na twoich brzegach
i kładzie się spać
tam, gdzie śpi noc;
a jeśli czas kiedyś
się uśmiechnie,
jeśli ta nostalgia za
własnymi rysami,
rozpalająca powietrze
o brzasku,
sprawi, że czas
poczuje się mniej samotny,
to dlatego, że
pamięta każde życie,
i czas kwiatu wniknął
w gałąź,
i podchodzi do twych
stóp cała ziemia,
i żyłaś wystarczająco
długo.
LAS W KOLONOS (En el bosque de Colono)
Uwolnił się od jej
ramienia,
jakby raz jeszcze
wyłupił sobie oczy,
i zniknął w gąszczu.
Usłyszał jeszcze jak
płacze, chciał się odwrócić,
ale był już sam,
przed niecierpliwym bogiem.
Rozpoznał szelest
wiatru wśród drzew oliwnych,
zapach szafranu,
muśnięcie bluszczu na
czole, gdy kładł się
z godnością na sobie,
jak ziemia na ziemi,
jak cień we własnym cieniu.
Pomyślał ze spokojem
o synach
na wojnie i pogodził
się z porzuceniem. On,
błędny król, który
znalazł spokój
dopiero jako
cudzoziemiec, dar w słowach
innego króla, spełniwszy
winę, zapragnął
by jego święte ciało,
poza sławą
ziemi, która go
przygarnęła,
dało litościwej zalążek
genealogii. I
zobaczył ją,
wracającą do Teb,
wolną już od ciężaru.
Abraham Gragera (El tiempo menos solo)
Traducción polaca de Kasia Górna y Elzbieta Bortkiewicz