miércoles, 15 de mayo de 2013
Guennadi Aigui
JARDÍN - TRISTEZA
es
(tal vez)
el viento
que inclina - tan leve
(para morir)
el corazón
EL PUEBLO COMO TEMPLO
Y las almas iguales a cirios que se prenden los unos a los otros
Traducción del francés de Abraham Gragera
martes, 14 de mayo de 2013
EL TIEMPO MENOS SOLO. Unas traducciones.
Cuelgo también, de paso, estos poemas míos traducidos al polaco por Kasia Górna y Elzbieta Bortkiewicz.
GRUDZIEŃ (Diciembre)
Abraham Gragera (El tiempo menos solo)
Traducción polaca de Kasia Górna y Elzbieta Bortkiewicz

GRUDZIEŃ (Diciembre)
O tym ostatnim świetle, jego stałych miejscach, o tym, jak nas
zaskakuje podejmujących jeszcze decyzje, by należeć, o tym, że zwykle zwraca
każdemu gestowi jego ciężar bólu, o jego miejscach pochodzenia, tak dużo
mówiliśmy
tyle razy widzieliśmy, jak przychodzi, skostniałe i uśmiechnięte,
milczące i kruche, widzieliśmy, jak kładzie się na tylu rzeczach, szukając
miejsca, gdzie mogłoby spędzić noc, z delikatnością kogoś, kto wszystko wyśnił,
koniec końców
jeśli rzeczy patrzą na nas jakby nie
wiedziały, do jakiego stopnia są wszędzie, jakby życie było tylko pobytem w
zmartwychwstaniu, gdzie tęsknimy za nieznajomymi, to może dlatego, że zna sen
rzeczy, bo opowiada im wszystko
co nie zostało powiedziane, albo
dlatego, że zatrzymało się na chwilę w rozsypanych kroplach, które chmury przypinały,
niczym jaja świata, na cierpliwych roślinach, nad tłumem kałuż; któż wie
jakie ciemne ścieżki, jakie odległości przemierza co dzień, aż nauczy
się snu, w którym uczestniczymy, pomimo nas, naszych intencji, i spojrzy na nas,
jakbyśmy nie wiedzieli, do jakiego stopnia narodzić się
to zdać sobie sprawę, że się nie
jest, bo nie ma odwrotnej strony, jak zmarli, albo rany; może też na nas
patrzą, kto wie, może mówią sobie: teraz
w świetle są nadzy, kiedy nadejdzie noc, zasłonią się nią; zadaję sobie
pytanie
jak przyjmą umierających ci, co
nigdy się nie narodzili, co pozostaną nienarodzeni, gdy wszystko umrze; może
nie jest to kwestia wyłącznie romantyczna; koniec końców, dlaczego nie
mielibyśmy śnić
o całym świecie, szerokim, znanym
świecie, pełnym nieznajomych zdolnych odczuwać najzwyklejszą tęsknotę, tęsknotę
jednego nieznajomego za drugim, jakimkolwiek, nie śpiąc może, ale sen
nie chroni nas przed cudzym bólem;
może umierając nie stajemy się zupełnie obojętni, koniec końców.
POEZJA (La poesía)
Wyobrażam ją sobie,
nawet umiem
wyobrazić sobie
wszystko tak, by nie
usłyszał ten, kto jej
słucha nie odpowiadając
za swe własne majaki
i racje.
Wyobrażam ją sobie wyobrażając
też
to co piękniejsze od tego,
co jedyne,
każdą rzecz
piękniejszą, niż gdyby była
jedyna, bo została
wymyślona
by taką być i dlatego
wymyślona
aż po najmniejszy
szczegół. Ty
wyobrażasz ją sobie
jakby to ona
wyobrażała nas sobie
razem, bo
trudno sobie
wyobrazić, że nie
byliśmy zawsze razem,
aż do tego dnia
historii, która się
kończy, jak zawsze,
wśród kurzu i
wielokropków,
lub w nawiasie, jak
między szczelinami.
I dlatego wyobrażam
sobie, że cię kocham,
że światło rozbiera
się na twoich brzegach
i kładzie się spać
tam, gdzie śpi noc;
a jeśli czas kiedyś
się uśmiechnie,
jeśli ta nostalgia za
własnymi rysami,
rozpalająca powietrze
o brzasku,
sprawi, że czas
poczuje się mniej samotny,
to dlatego, że
pamięta każde życie,
i czas kwiatu wniknął
w gałąź,
i podchodzi do twych
stóp cała ziemia,
i żyłaś wystarczająco
długo.
LAS W KOLONOS (En el bosque de Colono)
Uwolnił się od jej
ramienia,
jakby raz jeszcze
wyłupił sobie oczy,
i zniknął w gąszczu.
Usłyszał jeszcze jak
płacze, chciał się odwrócić,
ale był już sam,
przed niecierpliwym bogiem.
Rozpoznał szelest
wiatru wśród drzew oliwnych,
zapach szafranu,
muśnięcie bluszczu na
czole, gdy kładł się
z godnością na sobie,
jak ziemia na ziemi,
jak cień we własnym cieniu.
Pomyślał ze spokojem
o synach
na wojnie i pogodził
się z porzuceniem. On,
błędny król, który
znalazł spokój
dopiero jako
cudzoziemiec, dar w słowach
innego króla, spełniwszy
winę, zapragnął
by jego święte ciało,
poza sławą
ziemi, która go
przygarnęła,
dało litościwej zalążek
genealogii. I
zobaczył ją,
wracającą do Teb,
wolną już od ciężaru.
Traducción polaca de Kasia Górna y Elzbieta Bortkiewicz
Stanislaw Jerzy Lec
Dentro de unos meses, la editorial Pre-Textos publicará una amplia selección de los Pensamientos despeinados, de Stanislaw Jerzy Lec, traducida por Elzbieta Bortkiewicz y por mí. Cuelgo unos cuantos, para que vayamos disfrutando todos de estas joyas de la sátira humanista y el humorismo trascendental.
*
¿Acaso del Ojo de la Providencia ha caído alguna vez una lágrima humana?
*
No seas esnob. No mientas nunca si la verdad es más rentable.
*
¡Que se haya permitido, a pesar de todo, la creación del mundo!
*
No pidas socorro en plena noche, podrías despertar a los vecinos.
*
¿Es el escepticismo una idiosincrasia cómoda? Los escépticos son escépticos al respecto.
*
La estupidez no dispensa de pensar.
*
Detrás de cada esquina acechan unas cuantas direcciones imprevistas.
*
Dirígete siempre a los dioses ajenos. Te escucharán sin que tengas que hacer cola.
*
La pulga empieza a creer en la inmortalidad sobre el cuello de la jirafa.
*
En cada espantapájaros duermen ambiciones terroríficas.
*
Cuando no sopla el viento, hasta el gallo de la veleta de la iglesia tiene carácter.
*
Me gustan aquellos que estarían incluso si no hubieran nacido.
*
Siempre que el hombre empieza a dudar de sí mismo, suelta una necedad que lo encandila.
*
Un "mañana mejor" no nos protege de un "pasado mañana mejor".
*
El hombre se siente a veces como el amén de una oración que no conoce.
*
En el camino de mi vida, me he encontrado con gente con la que solía encontrarme también en otras ocasiones.
*
¿Alguien les ha preguntado alguna vez a la tesis y a la antítesis si quieren convertirse en síntesis?
*
No despertéis asociaciones si no estáis seguros de saber dormirlas.
*
Recordad: el precio que hay que pagar por la libertad disminuye a medida que crece la demanda.
*
Mucha gente vive una tragedia. Pero no a cualquiera se la escribe un Sófocles.
*
La risa es el reflejo del aspecto trágico de su época.
*
No creáis en las fábulas. Son ciertas.
*
Los que mejor zancadillean son los enanos: es su registro.
*
¡Vivamos más! Más que los otros.
*
Estoy diciendo cosas tan antiguas, que ya la humanidad ni las recuerda.
*
Aquellos que crecieron más que su época, van a menudo con la cabeza gacha.
*
Y dijo el criminal: ¿Condenar a un ser humano por actos inhumanos?
*
El mundo es bello. Y eso es precisamente lo que es tan triste.
*
Es banal vivir. Es banal morir. La modernidad inventó lo tercero.
*
Construimos para siglos. Destruimos para siempre.
*
Llevó su estupidez ante el maestro: "¿Podrá usted convertírmela en sapiencia?" El maestro respondió: "Y todavía quedará algo".
*
Al acercarnos a la verdad nos alejamos de la realidad.
*
Las palabras que no se usan dicen mucho más sobre una época que aquellas de las que se abusa.
*
Existen parodias de cosas que no existen.
*
¡Cuídate bien de caer bajo la rueda de la fortuna de otro!
*
En cada país, la pregunta de Hamlet tiene una resonancia diferente.
*
Pobre tierra nuestra, con todas nuestras sombras sobre sí.
Traducción de Elzbieta Bortkiewicz y Abraham Gragera
viernes, 3 de mayo de 2013
Nichita Stanescu
IMPALABRAS
Él me tendió una hoja, como mano con dedos.
Como hoja con dientes, yo mi mano le di.
Él me ofreció una rama, como brazo.
Como rama, mi brazo
le ofrecí.
Él inclinó su tronco
como un hombro.
Como un tronco, mi hombro
le brindé.
Pude oír el latido de su savia, veloz
como la sangre.
Oír pudo mi sangre, morosa como savia al ascender.
Se cruzó en mi camino.
Su camino crucé.
Yo, un árbol solitario desde entonces.
Un hombre solitario
él.
Traducción del inglés de Abraham Gragera
Suscribirse a:
Entradas (Atom)